Z bronią w garści!
Balansując na linii pomiędzy brutalnym i przedpotopowym
Warsem a dziką w szponach Sawą stałam ja. Ubrana w radosne czarne skóry, z
włosami, które odstawały każdy w inną stronę, trzymałam w ręce szpadel. Tak,
zwykły szpadel jaki można znaleźć na każdym lepszym (a nawet gorszym) cmentarzu.
I posyłałam dziki, z lekka zadowolony uśmiech Nikicie, która
wywróciła jedynie oczami.