Triumf Pieśni
Z listem w ręce przemierzałam ulice Londynu, ukrywając twarz
w cieniu.
Z listem w ręce przysłuchiwałam się każdemu szeptowi, każdej
plotce o tobie i Zakonie Mimów.
Z listem w ręce szukałam znaku Twojej obecności, pierwszych
zmian jakie wprowadziłaś.
Z listem w ręce, z obietnicą Pieśni Jutra, wyciągnęłam rękę
po przyszłość.
Idę do ciebie, Paige, zawsze będę z tobą.
*w ciemnym pokoju widać słaby blask płomyka*
Stałam w pokoju, wdychając uliczne zapachy Londynu. Spowita odorem
ryb, kurzu i gnijących śmieci wpatrywałam się w horyzont. Raz za razem czytałam
list od ciebie, stary list, który dostałam w jednej ciemnej uliczce, a który
dał mi nadzieję.
„Droga Natalio,
jest lepiej niż opowiadają plotki.
Póki co żyję, choć utrzymanie tego stanu czasami graniczy z cudem. Cieszę się,
że dotarłaś cała i zdrowa, witaj w Zakonie. Zakon to nie miejsce, to stan w
jakim przechodzą informacje, byłaś bliżej niż myślałaś. Jeszcze jedno,
pamiętaj, że w każdej plotce jest ziarenko prawdy. Legenda o mnie, o moich
wyczynach może i jest prawdziwa. Musisz tylko wychwycić, co ja sama bym
zrobiła.
Nasza przyszłość jest na
wyciągnięcie ręki, Pieśń Jutra się zbliża. Bądź ze mną.
P.”
Spoglądam na drugi list, dostarczony przed chwilą. Dotykam
pieczęci na kopercie, wahając się – otworzyć czy nie?
Wiem, co może znajdować się w środku, ostatnio tylko o tym
jednym mówisz. Wiesz, że nie będę ci długo odmawiać, przeważnie wtedy, gdy
musimy rosnąć w siłę. Wykorzystujesz to, że nie chcę stać z boku i biernie
znosić tego, co dla jasnowidzów zgotuje Sajon.
Gwałtownie rozrywam kopertę, a na stół wysuwa się pojedyncza
karteczka. Tak mała, że można by ją uznać za notatkę, a nie za list. Kilka słów
nakreślonych twoim pismem…
„W poprzednim liście pisałam – bądź ze mną. Teraz się pytam –
jesteś?”
Czytam te kolejny raz, w kółko jakby miało mi się objawić
nowe znaczenie tych kilku wyrazów. Nie napisałaś nic więcej, bo nic więcej nie
jest potrzebne.
Zawsze jestem z tobą.
*sala treningowa wypełniona niemal po brzegi*
Przechodzę się wzdłuż szeregu pierwszych żółtodziobów. Odkąd
przyjęłam stanowisko, jakie dla mnie zaplanowałaś, trafia mi się pierwszy sort
nowych żołnierzy Zakonu. Wszyscy, co do jednego przechodzą przez ręce Łzawego
Pawia – jednego z najbardziej bezlitosnych dowódców i jednego z najbardziej
oddanych Zwierzchniczce. Tobie, Paige.
W sztywnym płaszczu z postawionym kołnierzem wyglądam niemal
przerażająco. Niemal można się mnie bać, gdy rzucam krzywe spojrzenia tym małym
jasnowidzom. Chcą coś zmienić, ale za bardzo się lękają i tylko ślepo podążają
za innymi.
Jeden mój huk, a wszyscy stoją jak na musztrze.
- Dzisiaj pierwszy dzień w tej części syndykatu, dzieciaki! –
mój głos rozchodzi się i wibruje w kościach. – Z plotek jakie krążą z ust do
ust uważa się ten dzień za najgorszy, wiecie dlaczego?
Widzę jak wpatrują się w swoje buty, a kolory odpływają im z
twarzy. BOJĄ SIĘ.
- No śmiało. Czy ja wyglądam na taką, co gryzie? – szczerzę do
nich zęby, a gdy nieco się rozluźniają, kłapię szczękami. – Paw nie gryzie,
może tego jednego się dzisiaj nauczycie.
- Uważają ten dzień za najgorszy, bo wszyscy trafiają do
Ciebie, Łzawy Pawiu – słyszę cichy głos z końca szeregu.
Idę tam i moim oczom ukazuje się wysoki chłopak. Jest tak
przeraźliwie chudy, że jeden podmuch wiatru mógłby go złamać w pół. Wzdycham.
Przyszłość reblii, nie ma co.
- Na tej sali jestem Dowódcą, nie żadnym Łzawym Pawiem. Mam
was nauczyć przeżyć, przekuć wasze jasnowidzenie z daru w broń przeciwko
Sajonowi. Mam być bezlitosna, byście wiedzieli, że każdy pot przelany w tym
miejscu ma znaczenie. Każde zmęczone mięśnie zbliżają nas do celu. A każdy ciężki
oddech śpiewa o nadziei na lepsze jutro. Zrozumieliście?
Chłopka przede mną cicho mruczy, ale w jego spojrzeniu wiem,
że nie boi się mnie tak bardzo. Zrozumiał.
- Czy wyraziła się jasno, czyście stracili wszyscy języki?!
Zrozumieliście?! – grzmię, a przez głos odzywa się moje jasnowidzenie, które
ostatnie głoski przemienia w dziki ryk.
Krzyczą jednym głosem, stając na baczność. Patrzę w ich
twarze, które pomimo lęku teraz przedstawiają też determinację. I szacunek.
Czas zacząć zabawę.
Chodzę po sali i z przyjemnością patrzę jak moje żółtodzioby
prezentują swoje umiejętności. Kierują przeciwko sobie swoje dary jak broń, pokazują,
co mogą zrobić, gdy zostaną zapędzeniu w kozi róg. Spoglądam jak giętka wodniczka
za jednym machnięciem ręki łączy wodę z duchem i kieruje to na swojego
przeciwnika. W rogu sali dymnik stworzył dzięki swojemu jasnowidzeniu osłonę, a
ja wyczuwam jak jego senny krajobraz przemieszcza się, by wreszcie otoczyć
innego jasnowidza. Ale na środku z marsową miną stoi kościej, a w szachu trzyma
nie jednego, a trzech żółtodziobów, którzy nie mogą poruszyć nawet małym
palcem.
Z twarzą skrytą za kołnierzem podziwiam tych wszystkich młodych
jasnowidzów. Są tak niepozorni – wyczerpani życiem na ulicach, wychudzeni do
tego stopnia, że kości przebijają się przez skórę. Każdy sprawia wrażenie
wątłego, ale to tylko wygląd zewnętrzny. W środku, tam gdzie ich dar łączy się
z ich prawdziwym ja szaleje ogień. Chcą walczyć, chcą żyć bez strachu, chcą
jeszcze kiedyś wrócić do domu, który nie będzie uginał się pod naporem Sajonu.
Gdy czasami poddaje się swojemu jasnowidzeniu, a moja
czerwono-pomarańczowa aura otula mnie jak koc zdarza mi się widzieć więcej niż
powinnam. I wiem, że przeżyjemy nawet te rzeczy, wierzę w nas.
Mogą nas zepchnąć z ulic i kazać się chować w mroku.
Możemy znaleźć ukojenie w ciemnościach, pełzać jak szczury
po tunelach, zapomnieć jak wygląda świat.
Mogą nam zabrać nasze ulice, które zamieniły się w domy dla
tysięcy jasnowidzów.
Mogą nam zabrać rodziny, upodlając kolejne państwa, skazując
kolejne osoby na egzekucje.
Mogą nam zabrać swobodę, wprowadzając na ulice Tarcze
Czuciowe. Wszczepiając w nas strach przy każdym alarmie. Odzierając nas z
pozornego bezpieczeństwa, ukrywając to pieprzone urządzenie wszędzie, gdzie
kiedyś były nasze, powtarzam NASZE miejsca.
Mogą nam zabrać anonimowość, codziennie pokazując nowe
twarze na ekranach. Wysyłając listy gończe za nami.
Ale jednego pod twoim zwierzchnictwem Paige nam nie zabiorą.
Nie zabiorą nam wolności, bo tej nie oddamy im dobrowolnie. Patrząc się na te żółtodzioby,
które wyciskają z siebie ostatnie pokłady energii, które raz za razem upadają
na deski szorując tyłkiem o parkiet. Mam nadzieję. Znowu tli się we mnie ten
płomień, który mówi mi, że tym razem będzie inaczej. Tym razem nie poleje się
tylko nasza krew.
Patrząc jak po sali krążą aury, jak stukają się sprzeczne
jasnowidzenia widzę wolność. Teraz wiem, co próbowałaś mi przez ten cały czas
pokazać. Coś, co ja usilnie ignorowałam…
My nie śpiewamy o lepszym jutrze, to w nas, w naszym
sprzeciwie w głosie naszej rebelii brzmi Pieśń Jutra. A ja wraz z nowo wykutymi
żołnierzami będę oglądać nasz wschodzący triumf.
Jestem z tobą, Paige. Gdziekolwiek będziesz mnie
potrzebować.
To tylko trzecia część, a ja czuję się, jakbym już miała
zakończyć moją rebelię z jasnowidzami. Oczekiwanie na kolejny tom, będzie dla
mnie równoznaczne z oczekiwaniem na rozkazy od Paige. Muszę się ukryć, uczyć na
błędach i czekać na znak.
Czytać między wierszami, które da mi Shannon.
Pieśń Jutra mogę porównać do bomby. Pierwsze rozdziały,
które budują inny obraz relacji pomiędzy naszymi bohaterami jest jak impuls od przekaźnika,
zaczyna się odliczanie. Kolejne rozdziały, które otwierają przed nami
okropności wojny, poświęcenia rebelii, rozważne kroki dywersji naszej Paige są
jak odliczanie, każde słowo jak mijająca sekunda zmniejsza odległość do
wybuchu.
Ostatnie rozdziały, w którym osiągnięty jest punkt
kulminacyjny – który nie jest w żaden sposób oczywisty ani tym bardziej ognisty
jest jak pierwsza fala wybuchu. Czujemy ciepło i wiemy, że już za późno, by
zacząć ewakuację. Później nadchodzą odłamki, który rozrywają nasze serce, ale i
ciała zbudowane ze słów. Widzimy cierpienie, poświęcenie, kolejne ofiary walki
o wolność. A na koniec nadchodzi ogień – który spala wszystko do cna. Koniec
pozostawia z naszych myśli wypalone pole zboża – jesteśmy puści, zniszczeni.
Wyjałowieni ze wszelkich emocji. Nie nadajemy się do niczego innego niż do
obsesyjnego przeszukiwania książki w poszukiwaniu zaginionych stron.
Czy polecam? Muszę być szalona, albo moja aura musi kłamać. I
może w rzeczywistości jestem ogniomistrzem, ale uwielbiam wybuchy. Oczarowana
płomieniami mogę wpatrywać się godzinami w zgliszcza, zauroczona mogę
podziwiać jak obrazy tańczą w czerwieni i pomarańczy. Igram z żywiołem, aż spłonę.
Między wierszami tym razem jest ogień.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.
Jak zawsze zaskakujesz, zachwycasz i jak zawsze brak mi słów żeby lepiej wyrazić mój zachwyt. Powtórzę sie ale... Czekam na Twoją powieść!
OdpowiedzUsuńPozwolisz, że póki co pozostanę przy moim opowiadniu o doskonałych powieściach. <3
UsuńNo nie wiem czy pozwolę <3
UsuńRobiąc dzisiejsze książkowe zamówienie pomyślałam o "Królestwie Kanciarzy" oraz "Czasie żniw". Niestety z tego drugiego zrezygnowałam i wiem, że zrobiłam ogromny błąd. Przy najbliższej okazji kupuję dwa tomy, jak nie trzy tego cuda. Twoje słowa czarują, a mój portfel płacze.
OdpowiedzUsuńHipnotyzuję Cię i nawet nie wiesz, kiedy pieniądze uciekają Ci z portfela. ^^'
UsuńWiem, że nadrobisz serię, gdy tylko będziesz miała ku temu okazję i liczę, że spodoba Ci się ona tak samo jak mnie. <3
Nie no, Ty to nazywasz #nierecenzją? Dla mnie to już wyższy poziom magii... <3 Zaczarowałaś lierki po mistrzowsku i tak sobie myślę, że mogłabyś pomóc Shannon dopisać ciąg dalszy! :D
OdpowiedzUsuńZachwycasz mnie tymi małymi, pisarskimi dziełami sztuki i czuję się zmotywowana do ruszenia mózgownicą przy tworzeniu własnych. Zainspirowałaś mnie do pewnych recenzyjnych zmian i chyba trochę poeksperymentuję u siebie :D
Czytałam dwie poprzednie części jakoś rok temu i chociaż nieprzezwoicie kusisz "Pieśnią jutra" to chyba jednak poczekam na kolejne tomy, żeby skacować się raz a dobrze :P
Nie mam żadnej innej nazwy, więc póki co pozostajemy przy #nierecenzji. XD
UsuńJuż niedługo spotkam się z Shannon, może rzucę jej sugestię albo dwie!
Cieszę się ogromnie, że mogę motywować innych i jestem ciekawa, jakie zmiany wprowadzisz u siebie. Pamiętaj, nie bój się eksperymentować. Najlepsze rzeczy w życiu przychodzą do nas niespodziewanie. Czasami myślimy nawet, że to pomyłka! :D
Przepadłam przy czytaniu Twojej recenzji. Coś czuję, że będę tu codziennie zaglądać i czekać na więcej wpisów!
OdpowiedzUsuńhttp://podroozdokrainyksiazek.blogspot.com
Cieszę się, że tak przypadło Ci do gustu moje pisanie i rozgościsz się tu na dobre. <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie poprzednie części tej serii i jako całość wypadły naprawdę dobrze.Pierwsza lepiej,ale druga też nie jest zła.Jestem ciekawa trzeciego tomu i będę musiała wkrótce go sobie sprawić. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://olalive-blog.blogspot.com/
Trzeci tom to przede wszystkim akcja! Czegoś takiego się nie spodziewałam, ja byłam i nadal jestem zachwycona. Cichutko liczę, że i Tobie książka przypadnie do gustu. :)
Usuń