Jak to u mnie wygląda z czytaniem?
Bardzo rzadko wspominam Wam o sobie, o moich książkowych i
tych mniej książkowych przygodach, zatem postanowiłam to zmienić. Przyda się
Wam inne spojrzenie na mnie.
Może opowiem Wam o tym, jak w prosty sposób ACOMAF’em zawstydzić
kobietę w pociągu? Albo o moim najgorszym czytelniczym nawyku? Nawet o tym,
czemu nie cierpię spoilerów i czym dla mnie jest Czytam Pierwszy. Coś wymyślę.
Skoro mam Wam zdradzić kilka sekretów o sobie, chyba warto
zacząć od tych najlżejszych, prawda? Takie, które może nie będą szokować, na
pewno Was nie rozbawią, ale może po prostu zainteresują…
1) Mam
brzydki nawyk czytania ostatniej strony książki. Bardziej niż okładka, czy opis
z tyłu liczą się dla mnie słowa kończące daną książkę. Nie potrafię się oprzeć,
po prostu muszę przeczytać, choć wiem, że w większości przypadków kończy się to
spoilerem (na który jestem gotowa). Próbowałam się tego oduczyć, ale jak
widzicie – bez powodzenia.
2) Łapię
zastoje częściej niż przeciętny czytelnik. W samym sierpniu niemoc dopadła mnie
trzy razy i lekiem w tym przypadku były książki Clare. Tak, wracam do książek
przeczytanych w młodzieńczych latach, bo te nigdy mnie nie zawiodły (to co, że
marnuję czas na książki, które znam na pamięć, kiedy całe stosy są
nieprzeczytane, dajcie mi tytuł najgorszego czytelnika roku). Mogą nie być
arcydziełami, mogą być nieodpowiednie do mojego wieku (a swoje na karku mam),
ale sprawiają mi tyle radości – jakbym czytała je znowu po raz pierwszy (znacie
to uczucie?). Czyli czytanie Clare do piątej rano jest zdrowe, okay?
3) Nie
cierpię spoilerów! Sama zawsze staram się zaznaczyć miejsca, w których zdradzam
trochę więcej z fabuły, bo wiem, jak w trzy sekundy można komuś zniszczyć całą
radość z czytania. Nie rozumiem po co wstawiać zdjęcia stron na relacje,
zdradzać istotne fragmenty, czy w ekscytacji opowiedzieć całą książkę na
instastory. Masz kaca? Super! Wyobraź sobie, ze ludzie potrafią przeczytać
książkę i nie trąbić na prawo i lewo jaki bohater umarł, kto z kim się spiknął.
Niesamowite!
4) Skoro
nie lubię spoilerów to… Kocham czytać pierwsza! W tym roku postawiłam sobie
nowy cel – czytać jak najwięcej książek w oryginale. Chciałam jako pierwsza
dowiedzieć się, co u moich ulubionych bohaterów od Maas, uleczyć kaca po
„Królestwie Kanciarzy”, ale przeczytałam wszystkie książki Bardugo wydane w
Polsce. I tak od jednej autorki do drugiej, od jednej niecierpliwości do
drugiej zaparłam się i sięgnęłam po angielskie wersje. Czytanie trwało lata
świetlne (dobra, kłamię, ACOWAR połknęłam), ale było warto.
5) Jednak
czytanie pierwszemu to nie tylko książki w oryginale, prawda? Nigdy nie miałam
w planach zakładanie bloga, to nie moja bajka (w dalszym ciągu uważam, że do
blogowania pasuję jak pięść do nosa), ale wiedziałam, że z samym bookstagramem
nie mam szans na współprace. Dlatego nowa platforma dla czytelników/recenzentów
jest bliska mojemu sercu (które nie cierpi mojego bloga). Czytam Pierwszy, bo o
to tej akcji teraz mowa daje szansę recenzentom, którzy bloga nie posiadają,
ale swoimi opiniami dzielą się w social media, własnie jak Instagram. Pomija
krępujące pisanie do wydawnictw (mam w roboczych kilkadziesiąt maili, których
nigdy nie wyślę, bo za bardzo się wstydzę), wszystko w przyjemny oraz prosty
sposób (nawet ja to ogarnęłam, zatem jest banalnie prosty) odbywa się na jednej
stronie. Wymieniasz punkty na książki, zamawiasz i czytasz jako pierwszy.
Proste? Jasne, że tak! A ja tyle miesięcy mordowałam się z blogiem, i po co?
6) Ten podpunkt zawiera spoiler - czytasz na własną odpowiedzialność. Uwielbiam
czytać w pociągach, jednak często wiąże się to z zabawnymi (ale i krępującymi,
szczególnie dla innych) historiami. Chyba na pierwszy ogień pójdzie czytanie
ACOMAF w pociągu, bo do tej pory nie mogę uwierzyć, ze spotkała mnie taka
sytuacja. Pewnie większość z Was czytała drugi tom Dworów i wie, co dzieje się
w rozdziale 48 (wściekle się rumieni). Dla mniej wtajemniczonych ten rozdział
dotyczy pewnych zręcznych palców ulubionego bohatera wszelkich czytelniczek.
Ogień, więcej ognia. Płomienie buchają w głowie. No i Rhys, każda wymięknie.
Właśnie, każda. Siedziałam cichutko, nikomu nie wchodziłam w paradę, i broń
Boże, nie podtykałam książki pod nos! Ale ludzie w pociągach mają przykry nawyk
zaglądania przez ramię. Tak też zrobiła pewna blondynka, która na swoje
nieszczęście trafiła na „gorącą scenę z rozdziału 48”. Ja twardo czytam dalej,
ona tak samo. Ja czuję się coraz bardziej skrępowana, ale ona dalej ciśnie i
czyta. Rzucam spojrzenie kątem oka – blond współpasażerka rumieni się po same
uszy, zaciska uda i wachluje się. Niezawodny znak, że uderzył w nią efekt
Rhysa. Słyszę jęk. Tak, na serio usłyszałam JĘK. Trzasnęłam książką i odwracam
się w stronę źródła tego dźwięku, a tam blondynka, cała w buraczanym kolorze,
dusi się. Nie może złapać oddechu. Pan, który siedział na przeciwko niej
przestraszony pyta się, czy wszystko w porządku. A w mojej głowie pojawił się
tekst: „Taaak, jak najbardziej w porządku, po prostu blondynka poczuła jak na kobiety
działa Rhys i jego rozpiętość skrzydeł.”. Na cały absurd tej sytuacji
zareagować można było tylko w jeden sposób – popłakałam się ze śmiechu.
7) Myślicie,
że to koniec pociągowych historii? Nie, serio, ja w roku akademicki niemal
mieszkam na dworcu i tworzę legendy. Zatem przechodzimy do „Złotego Syna” i
miłego staruszka… Książki czytam dopiero wtedy, kiedy pociąg ruszy, inaczej nie
potrafię. Zajęłam zatem miejsce (z dala od ludzi, najlepiej w miejscu, w którym
nikt koło mnie nie usiądzie), ale tym razem na moje nieszczęście przysiadł się
koło mnie staruszek. Z oczu biło od niego ciepło, stwierdziłam, że nie będzie
tak źle – ja zajmę się książką, on pewnie się zdrzemnie i po problemie. No cóż,
czasami się mylę… Pociąg ruszył, a ja zaczęłam czytać, by już po chwili poczuć
oddech staruszka na szyi. Tak, kolejna osoba postanowiła mi czytać przez ramię.
Jednak biedaczek nie nadążał za mną (a raczej moim zabójczym tempem), śmigał
wzrokiem od lewej do prawej. Zlitowałam się nad nim – kiedy skończyłam czytać
daną stronę, odwracałam się do szyby i oglądałam widoki. Wtedy starszy pan na
spokojnie nadrabiał i chrząknięciem oznajmiał mi, że mogę przewrócić kartkę.
Pełna synchronizacja, mówię Wam. Ja odwracałam kartki, on chrząkał, a powieść
się czytała. Gorzej, ze po jakimś czasie zadzwoniła do mnie przyjaciółka i
raczej nie chciała się szybko rozłączać. Widziałam autentyczny smutek na twarzy
tego staruszka (chyba polubił Browna, jego wulgaryzmy i wszechobecną krew czy
kaskady wnętrzności), więc powiedziałam: „Jeśli pan chce, to mogę przewracać
strony dalej. Nadrobię wszystko w domu.”. Jeden tekst, a staruszek przybrał
barwę dorodnego pomidora, fuknął na mnie i wysiadł na najbliżej stacji… A ja
chciałam być tylko miła.
8) Tych
historii jest o wiele więcej: jedna dotyczy Czasu Żniw i mojego prawie upadku w
ramiona pewnego przystojniaka, czy Królestwa Kanciarzy i mojego kantowania
staruszki, że i owszem, ta książka jest Biblią (no dla mnie jest). Ale zostawię
te smaczki na inny raz, muszę Was czymś jeszcze zaskakiwać.
Poznaliście mnie od innej strony, w której potrafię być najgorszym czytelnikiem na świecie (do czego nie lubię się przyznawać), jak magnes przyciągać kłopoty czy też przygody (na jedno wychodzi). Czy taka Natu nadal Wam się podoba?
Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat Czytam Pierwszy, to zapraszam na ich stronę oraz Facebooka!
https://czytampierwszy.pl/
https://www.facebook.com/search/top/?q=czytampierwszy.pl
dlaczemu ja nie słyszałam nic o tych przygodach w pociągu? :(
OdpowiedzUsuńU W I E L B I A M T E N P O S T, OK?
żądam więcej takich postów! <3 i nie obrażę się, jeśli będą jeszcze dłuższe!
Bo nigdy nie myślałam, że komukolwiek je opowiem! Są straszne, tylko mnie się mogły one przytrafić! XD
UsuńMam jeszcze trochę historyjek, będę mogła co jakiś czas je ujawniać. <3
Droga Natu, Twój wpis przyniósł nam wiele uśmiechu i nieskrępowanego śmiechu.
OdpowiedzUsuńDziękujemy.
Ania i Kamil :)
Jak już wspominałam: uwielbiam kiedy moje życiowe historie bawią ludzi! Poza tym śmiech to zdrowie, po co się ograniczać, prawda?
UsuńUściski! <3
O nieee, właśnie przeczytałam spoiler odnośnie rozdziału pewnej książki :(
OdpowiedzUsuńAle poza tym bardzo zabawny post ;) Co do czytania ostatniego zdania książki też kiedyś tak miałam, ale już się tego oduczyłam ;) czasem tylko zerknę, ale psuję sobie w brodę potem!
Powiedziałam tylko, że odnosi się do pewnego bohatera i jego palców. Ani nie napisałam z kim to robi, a obie wiemy, że ta postać cieszy się względami zarówno kobiet jak i mężczyzn, ani co robi. Tylko tyle, że jest gorąco i działa tu efekt Rhysa.
UsuńPrzykro mi, jeśli w ten sposób Ci zaspoilerowałam. -_-
Ja próbowałam, zatem jestem pod wrażeniem, że się tego oduczyłaś! Ogromny "szacun"! :D
Tylko Ciebie trzymają się takie przygody :). Postem jestem zachwycona, czekam na kolejne. Uwielbiam czytać wszystko Twojego autorstwa.
OdpowiedzUsuńPrzyciągam je jak magnes! To chyba moja super moc. XD
UsuńMam nadzieję, ze uda mi się kiedyś napisać podobny. :)
Niesamowicie mi się podoba ten post! Mogłabym go czytać w kółko <3
OdpowiedzUsuńPowiem Ci w sekrecie, że strasznie bałam się go opublikować. Sądziłam, iż weźmiecie mnie za jakiegoś odmieńca. A tu taka niespodzianka!
UsuńDziękuję! <3
Ja poplułam monitor w pracy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA... I mój mąż jest tylko mój. Proszę o tym pamiętać.
Do widzenia.
W pracy musieli się zastanawiać, co się z Tobą dzieje. XD
UsuńOczywiście wszyscy wiedzą, że to do Księżnej należy Rhysand. Oczywista oczywistość!
Ojeju ten post jest cudowny, zdjęcia przepiękne, mam banana na twarzy <3
OdpowiedzUsuńA do blogowania to ty kochana jesteś stworzona ^^
PS: Chyba zacznę jeździć pociągiem :D
Skoro banan na twarzy, to ja czuję się usatysfakcjonowana!
UsuńPolecam, co jak co, ale jazda pociągiem to dobry początek przygody! <3
Sama dopiero niedawno oduczyłam się zerkać na ostatnią stronę. Przyznam, że w przypadku kryminałów jest to dość niefortunne :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, przy kryminałach jedno spojrzenie na ostatnią stronę i cała zagadka rozwiązana. ^^'
UsuńO nie, miałam skomentować ten post, ale wyleciało mi to jakoś z głowy, dzięki sklerozo xd
OdpowiedzUsuńA wiec, utożsamiam się z 1. (ale to w sumie już Ci pisałam :p) i również lubię czytać w podróży, chociaż u mnie częściej jest to autobus (często jednak zatłoczony) niż pociąg. Bo kolejami jeżdżę tylko do domu rodzinnego, ale też zazwyczaj mam przy sobie książkę. Lecz nigdy nie miałam takich ciekawych przygód xD
I oczywiście że taka Natu się nam podoba, każdy w końcu ma swoje czytelnicze nawyki i słabości. No i czekam na więcej tych kolejowych historii :D
Jeśli chodzi o punkt pierwszy, to jesteśmy bliźniaczkami!
OdpowiedzUsuńMoże takie "ciekawe przygody" czekają tylko na dogodny moment i złapią Cię w pociągu?
Cieszę się, że taka Natu też Ci się podoba, bo TA Natu już planuje kolejne takie wpisy! :D