Ciemna Strona - Tarryn Fisher
Każdy z nas ma w sobie ciemną stronę, jednak to od nas
zależy, czy nas pochłonie, czy przywróci nadzieję.
Czy dzięki niej przeżyjemy.
1) Stwórz
sobie w głowie obraz najgorszych sytuacji, które mogą spotkać Cię w życiu.
Takie momenty, w których „życie się wali”, załamujesz się i wiesz, że czeka Cię
długa walka (o ile się jej podejmiesz a nie poddasz na starcie). Masz to? Dobrze,
wiesz zatem mniej więcej, jakie gówniane życie ma główna bohaterka.
2) Hipotetycznie
zakładamy, że postanowiłeś się komuś wygadać, właśnie z tego całego gówna,
które masz teraz na głowie. Wyrzucasz z siebie wszystkie żale, złości,
wątpliwości i trafiasz na osobę, która wręcz spija słowa z Twoich ust. Stara
się Ciebie wyleczyć, naprawić to, co poszło źle. Pomimo zobojętnienia wydaje
się być dla Ciebie najlepszym słuchaczem i podporą. Fajnie, prawda?
3) Na
koniec wyobraź sobie, że zostajesz zamknięty na kompletnym odludziu. Słońce tam
nie dochodzi, wydaje się, ze księżyc też dał sobie spokój. Wszędzie tylko biel
i czerń, które toczą nieustanną walkę. Siedzisz w domku, zamkniętym na cztery
spusty i chyba powoli tracisz rozum. Nie poddajesz się, ale i nie walczysz. Nie
myślisz, ale i nie popadasz w marazm, nie wyłączasz się. Próbujesz usilnie nie
zwracać uwagi na to, że najmniejsze elementy tej chaty dziwnie przypominają Ci
o Twojej przeszłości, Twoim dziele, Twoim życiu „sprzed”. Jak bardzo masz
przerąbane?
Fisher nie tworzy łatwych i przyjemnych historii. Jeśli
można wyobrazić sobie najgorszy scenariusz, to możesz wiedzieć, że ona pomnoży
go trzy razy i na jego podstawie napisze książkę. Nie tworzy też bohaterów,
którym wszystko łatwo przychodziło i który są zdrowi psychicznie.
Nie.
Ona fascynuje się chorymi historiami i nie do końca
normalnymi ludźmi.
„Ciemna strona” wzbudzała we mnie cały kalejdoskop uczuć: po
obrzydzenie, przez niezrozumienie, do chorej akceptacji czy dziwnego podziwu. Bo
tak jak ona, chyba nikt nie przedstawił psychiki kobiety, która pod każdym
względem została złamana. Porzucona, zniszczona, pozbawiona godności.
Nienawidzona przez samą siebie. Bohaterka, która ma tak gówniane życie, że chce
się ją omijać szerokim łukiem, a jednocześnie się jej współczuje.
Polubiłam się z tą historią, bo po raz kolejny jest
nieoczywista. Niby to thriller psychologiczny, ale Fisher przemyciła tutaj coś,
co do tego gatunku nijak nie pasuje. Wątek miłosny i to takiej miłości, o
której o zgrozo, można by było pisać setki romansów. Ona to wzięła, wykuła z
tego potwora i taką miłość nam pokazała.
Brzydką.
Odrzucaną.
Prawdziwą (i nie wiem jak w tamtych okolicznościach było to
możliwe).
"Kiedy byłam dzieckiem, mama opowiadała mi, że ludzie tracą duszę na dwa sposoby: ktoś im ją zabiera, albo sami ją oddają."
"Tak to właśnie wygląda, kiedy jesteś więźniem. Prgnesz wolności, ale kiedy ją dostajesz, bez swoich łańcuchów czujesz się nagi."
"Jeśli ktoś kocha cię tak samo mocno jak siebie samego, to dlaczego zdradza, łamie obietnice i kłamie? Czy w naszej naturze nie leży dbanie o samych siebie? Czy w takim razie nie powinniśmy z takim samym zaangażowaniem strzec naszych bratnich dusz?"
czarujesz słowem! uwielbiam Twoje #nierecenzje 😻 brzmią tak pięknie, jak poezja w najlepszym wydaniu!❤🐉
OdpowiedzUsuńZawstydzasz mnie jak zawsze!
UsuńUwielbiam tę książkę. Jest jednocześnie przerażająca i porywająca. Popadamy ze skrajności w skrajność. Idealnie napisana recenzja, nic dodać nic ująć. 😉👍
OdpowiedzUsuńPamiętam jak mi o niej opowiadałaś i już wtedy wiedziałam, że z taką historią mogę się polubić. Przepadłam dla niej!
Usuń