czwartek, 26 lipca 2018

Śpiący giganci / Przebudzeni bogowie - Sylvain Neuvel



Śpiący giganci / Przebudzeni bogowie


Zaczynając serię „Archiwa Temidy” spodziewałam się czegoś innego. Jednak, czy to, co dostałam mnie zawiodło? I tak i nie, odpowiedziałabym po długim namyśle i podsumowaniu wszystkich wrażeń z lektury. Historia ma swoje plusy oraz minusy, jak każda inna. Mój problem polega na tym, że wszystko mi się równoważy – wychodzi „na czysto”.
Zatem co to oznacza?




Nie będę omawiać fabuły, bo ta akurat w moim mniemaniu jest największym zaskoczeniem tej książki i szkoda podawać Wam najsmaczniejsze kąski prosto na tacy. Pomyślałam, że najprościej moją opinię ubiorę w tabelę.

Za i przeciw, plusy i minusy.
To ty, Czytelniku, zadecydujesz, co Ci się podoba, czy motywy, które mnie irytowały, Ciebie też wytrącą z równowagi. Czy może wręcz przeciwnie.
Płynna opinia, która będzie zależeć od tego, jak na nią spojrzysz.




PLUSY
MINUSY
Historia
- drugi tom przedstawił odmienną historię; robot nadal był i odgrywał znaczącą rolę, jednak autor skupił się na tym, co w sci-fi najważniejszem – na obcej cywilizacji;
- sama koncepcja inwazji, sposób wykrowania obcych w drugim tomie po prostu wgniótł mnie w fotel, bo po pierwsze tego się spodziewałam, a po drugie czegoś takiego jeszcze nie było! Absolutnie nietuzinkowe, brawa!;
- początkowo aż nazbyt przypominała mi to, co doskonale znamy z dużych ekranów (Giganci ze stali, Pacific Rim) – pierwszy tom skupia się na ogromnym metalowym robocie –poszukiwanie kolejnych części, dostosowywanie ich do ziemskich standardów, kompletowanie załogi i testy;
Forma
- wywiady były głównym źródłem pojęć naukowych i ta forma była idealna do tłumaczenia skomplikowanych procesów – nawet kompletny laik w takich dziedzinach jak fizyka, genetyka… miał szansę w przystępny sposób zapoznać się ze złożonymi postępowaniami naukowców;
- zapiski głosowe i osobiste dzienniki najbardziej przypadły mi do gustu dlatego, że dały największy wgląd w relacje pomiędzy bohaterami oraz ich psychiki – kto z kim, jak i gdzie, wątpliwości, ukryte marzenia;
- jak dla mnie przekombinowana; historia jest na tyle dobra, że sama mogła się obronić, nie trzeba było fabuły upychać w formie dokumentów;
- niektóre „tematy” dokumentów moim zdaniem były nie na miejscu (akurat do tej formy) – nie wyobrażam sobie, by w wywiadzie z „główno-dowodzącym” poruszać tematy swojego życia seksualnego czy spotkań towarzyskich z taką swobodą i wylewnością (nienaturalne!);
- bardzo wstrzymywała akcję, gdy coś zaczęło się dziać dokument bardzo często był przerywany i przechodziliśmy już do czegoś innego, co poruszało inne kwestie;
Bohaterowie
- z zapisków głosowych i dzienników puste skorupy uzupełniały się żartami, wyjątkowymi cechami – inaczej, bohaterowie nabierali barw i jakoś łatwiej ich polubić;
- relacje pomiędzy „głównymi” postaciami były naturalne, choć często wiele trzeba było się domyślać;

- często byli środkami do osiągnięcia celu, pojawiali się jedynie na kilka stron, by za jakiś czas „wyparować”, gdy powiedzieli co mieli powiedzieć;
- początkowo z samych wywiadów w głowie wizualizowały mi się skorupy, a nie postacie – bez żadnych cech szczególnych, bez emocji;
Akcja
- były wydarzenia, w których autor urywał to, co zaczął i dawał szansę czytelnikowi na snucie domysłów; ciekawy zabieg, bo człowiek non stop myślał na najwyższych obrotach, spekulował, planował;
- jeśli już autor wprowadzał akcję to były to naprawdę dramatyczne zdarzenia, z gatunków tych, których człowiek się nie spodziewa, dopóki nie dostanie nimi w twarz;
- bardzo nierównomiernie rozłożona – w obu tomach wydarzenia, które wprowadzały mocne emocje pojawiały się tuż przed zakończeniem historii;
- sama forma dokumentów nie upłynniała akcji, miałam wrażenie jakby była szatkowana – jakieś wydarzenie, które rozdrabiane jest na 3 różne dokumenty, które w połączeniu tworzą cały obraz albo dokumenty, które dzielą akcje – pomiędzy „rozdziałami” o tej samej tematyce dostajemy pewien stoper, niby w podobnym stylu, ale kompletnie nieistotny;
Czas
- autor idealnie swoją historię obsadza w realnym czasie – są tu wydarzenia, które doskonale znamy z życia codziennego – wybory prezydenckie w Stanach (choć w książce wygrywa bezimienna kobieta – domyśl się kto to), przetarg na wyrzutnie Patriot pomiędzy Polską a USA, wojny w Iraku, Syrii, masakry w Bośni czy Kosowi, czyli to, co znamy z historii.
- pomiędzy pierwszym a drugim tomem jest przeskok 10 lat! Autor podaje nam tylko szczątkowe informacje o wydarzeniach, które toczyły się w tym okresie, a moim zdaniem są niezwykle istotne dla bohaterów jak i samej historii, trzeba się wszystkiego domyślać.

To, co nie zmieściło się w mojej tabelce, a co zachwyciło mnie u Sylvaina to jego niezwykła wiedza. Z dużą swobodą poruszał zarówno tematy z dziedziny polityki i wojskowości (moje ulubione), jak i te z kategorii genetyki, fizyki czy też chemii organicznej (tutaj moja wiedza była minimalna, ale dzięki dosyć szczegółowemu wytłumaczeniu pewnych pojęć, mam jako takie pojęcie o czym mowa).



Nie jest to seria, którą polecę z czystym sercem, bo jednak minusy znalazłam.
Nie jest to również historia, którą mogę obrzucić błotem, bo jednak ma swoje plusy.
Podchodzę do niej neutralnie, przyjmę wszystko na klatę i znajdę coś dla siebie. Z przujemnością zapoznam się z zakończeniem tej serii, bo co jak co, ale Sylvain potrafi pisać ostatnie strony!
Ale czy ty, Czytelniku, znajdziesz coś dla siebie?


Za książki dziękuję wydawnictwu Akurat (Muza). 

2 komentarze:

  1. Do kupienia tej książki zachęcał mnie Pan z wydawnictwa, podczas WTK. Jednak nie skusiłam się, ponieważ forma w jakiej została napisana nie przypadła mi do gustu. Może to był błąd, może powinnam przeczytać chociaż fragment, sama nie wiem. Na ten moment nie jest mi pod drodze z tymi pozycjami. Jednak recenzję czytałam z przyjemnością. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak piszesz, musiałabyś przeczytać chociaż fragment, by dowiedzieć się, czy taka forma Ci odpowiada. Ja miałam z nią problem, nie przeczę - szczególnie w pierwszej części.

      Usuń