Śpiący giganci / Przebudzeni bogowie
Zaczynając serię „Archiwa Temidy” spodziewałam się czegoś
innego. Jednak, czy to, co dostałam mnie zawiodło? I tak i nie,
odpowiedziałabym po długim namyśle i podsumowaniu wszystkich wrażeń z lektury.
Historia ma swoje plusy oraz minusy, jak każda inna. Mój problem polega na tym,
że wszystko mi się równoważy – wychodzi „na czysto”.
Zatem co to oznacza?
Nie będę omawiać fabuły, bo ta akurat w moim mniemaniu jest największym zaskoczeniem tej książki i szkoda podawać Wam najsmaczniejsze kąski prosto na tacy. Pomyślałam, że najprościej moją opinię ubiorę w tabelę.
Za i przeciw, plusy i minusy.
To ty, Czytelniku, zadecydujesz, co Ci się podoba, czy
motywy, które mnie irytowały, Ciebie też wytrącą z równowagi. Czy może wręcz
przeciwnie.
Płynna opinia, która będzie zależeć od tego, jak na nią
spojrzysz.
PLUSY
|
MINUSY
|
|
Historia
|
- drugi tom przedstawił odmienną historię; robot nadal był
i odgrywał znaczącą rolę, jednak autor skupił się na tym, co w sci-fi
najważniejszem – na obcej cywilizacji;
- sama koncepcja inwazji, sposób wykrowania obcych w
drugim tomie po prostu wgniótł mnie w fotel, bo po pierwsze tego się
spodziewałam, a po drugie czegoś takiego jeszcze nie było! Absolutnie
nietuzinkowe, brawa!;
|
- początkowo aż nazbyt przypominała mi to, co doskonale
znamy z dużych ekranów (Giganci ze stali, Pacific Rim) – pierwszy tom skupia
się na ogromnym metalowym robocie –poszukiwanie kolejnych części,
dostosowywanie ich do ziemskich standardów, kompletowanie załogi i testy;
|
Forma
|
- wywiady były głównym źródłem pojęć naukowych i ta forma
była idealna do tłumaczenia skomplikowanych procesów – nawet kompletny laik w
takich dziedzinach jak fizyka, genetyka… miał szansę w przystępny sposób
zapoznać się ze złożonymi postępowaniami naukowców;
- zapiski głosowe i osobiste dzienniki najbardziej
przypadły mi do gustu dlatego, że dały największy wgląd w relacje pomiędzy
bohaterami oraz ich psychiki – kto z kim, jak i gdzie, wątpliwości, ukryte
marzenia;
|
- jak dla mnie przekombinowana; historia jest na tyle
dobra, że sama mogła się obronić, nie trzeba było fabuły upychać w formie
dokumentów;
- niektóre „tematy” dokumentów moim zdaniem były nie na
miejscu (akurat do tej formy) – nie wyobrażam sobie, by w wywiadzie z „główno-dowodzącym”
poruszać tematy swojego życia seksualnego czy spotkań towarzyskich z taką
swobodą i wylewnością (nienaturalne!);
- bardzo wstrzymywała akcję, gdy coś zaczęło się dziać
dokument bardzo często był przerywany i przechodziliśmy już do czegoś innego,
co poruszało inne kwestie;
|
Bohaterowie
|
- z zapisków głosowych i dzienników puste skorupy uzupełniały
się żartami, wyjątkowymi cechami – inaczej, bohaterowie nabierali barw i
jakoś łatwiej ich polubić;
- relacje pomiędzy „głównymi” postaciami były naturalne,
choć często wiele trzeba było się domyślać;
|
- często byli środkami do osiągnięcia celu, pojawiali się jedynie
na kilka stron, by za jakiś czas „wyparować”, gdy powiedzieli co mieli
powiedzieć;
- początkowo z samych wywiadów w głowie wizualizowały mi
się skorupy, a nie postacie – bez żadnych cech szczególnych, bez emocji;
|
Akcja
|
- były wydarzenia, w których autor urywał to, co zaczął i dawał szansę czytelnikowi na snucie domysłów; ciekawy zabieg, bo człowiek non stop myślał na najwyższych obrotach, spekulował, planował;
- jeśli już autor wprowadzał akcję to były to naprawdę dramatyczne zdarzenia, z gatunków tych, których człowiek się nie spodziewa, dopóki nie dostanie nimi w twarz;
|
- bardzo nierównomiernie rozłożona – w obu tomach wydarzenia, które wprowadzały mocne emocje pojawiały się tuż przed zakończeniem historii;
- sama forma dokumentów nie upłynniała akcji, miałam wrażenie jakby była szatkowana – jakieś wydarzenie, które rozdrabiane jest na 3 różne dokumenty, które w połączeniu tworzą cały obraz albo dokumenty, które dzielą akcje – pomiędzy „rozdziałami” o tej samej tematyce dostajemy pewien stoper, niby w podobnym stylu, ale kompletnie nieistotny;
|
Czas
|
- autor idealnie swoją historię obsadza w realnym czasie – są tu wydarzenia, które doskonale znamy z życia codziennego – wybory prezydenckie w Stanach (choć w książce wygrywa bezimienna kobieta – domyśl się kto to), przetarg na wyrzutnie Patriot pomiędzy Polską a USA, wojny w Iraku, Syrii, masakry w Bośni czy Kosowi, czyli to, co znamy z historii.
|
- pomiędzy pierwszym a drugim tomem jest przeskok 10 lat! Autor podaje nam tylko szczątkowe informacje o wydarzeniach, które toczyły się w tym okresie, a moim zdaniem są niezwykle istotne dla bohaterów jak i samej historii, trzeba się wszystkiego domyślać.
|
To, co nie zmieściło się w mojej tabelce, a co zachwyciło
mnie u Sylvaina to jego niezwykła wiedza. Z dużą swobodą poruszał zarówno
tematy z dziedziny polityki i wojskowości (moje ulubione), jak i te z kategorii
genetyki, fizyki czy też chemii organicznej (tutaj moja wiedza była minimalna,
ale dzięki dosyć szczegółowemu wytłumaczeniu pewnych pojęć, mam jako takie
pojęcie o czym mowa).
Nie jest to seria, którą polecę z czystym sercem, bo jednak
minusy znalazłam.
Nie jest to również historia, którą mogę obrzucić błotem, bo
jednak ma swoje plusy.
Podchodzę do niej neutralnie, przyjmę wszystko na klatę i
znajdę coś dla siebie. Z przujemnością zapoznam się z zakończeniem tej serii, bo co jak co, ale Sylvain potrafi pisać ostatnie strony!
Ale czy ty, Czytelniku, znajdziesz coś dla siebie?
Za książki dziękuję wydawnictwu Akurat (Muza).
Do kupienia tej książki zachęcał mnie Pan z wydawnictwa, podczas WTK. Jednak nie skusiłam się, ponieważ forma w jakiej została napisana nie przypadła mi do gustu. Może to był błąd, może powinnam przeczytać chociaż fragment, sama nie wiem. Na ten moment nie jest mi pod drodze z tymi pozycjami. Jednak recenzję czytałam z przyjemnością. :)
OdpowiedzUsuńTak jak piszesz, musiałabyś przeczytać chociaż fragment, by dowiedzieć się, czy taka forma Ci odpowiada. Ja miałam z nią problem, nie przeczę - szczególnie w pierwszej części.
Usuń